– Czytałam w kobiecym czasopiśmie wywiad z jedną Kasią, która śpiewa i powiedziała w nim, że sama sobie pisze teksty piosenek. Dalej dodała, że kilkanaście utworów na swoją ostatnią płytę pisała w dwa dni. W innej gazecie przeczytałam, że Wisława Szymborska przez rok pisała cztery wiersze. Chyba powinna zatem Kasi zazdrość talentu? – mówi z uśmiechem wielka polska piosenkarka estradowa Alicja Majewska.
– Takie słowa z jednej strony tak bardzo cieszą, z drugiej czasami przerażają. Myślę, że jeszcze wszystko przed nami (śmiech).
– To nie żadna kurtuazja, ale podkreślenie szacunku i podziwu jaki wzbudza Pani u wielu osób. Trudno znaleźć wielu artystów, których piosenki zna i śpiewa kilka pokoleń. To chyba o czymś świadczy.
– To świadczy głównie o wrażliwości tych osób. Dzięki Bogu wciąż mam w sobie ten entuzjazm śpiewania.
– Skąd ta siła, chęć do śpiewania i forma?
– Ta forma to chyba po prostu już taka jest. Mimo że lubię słodycze i śledzie (śmiech). A siła? Faktycznie jesteśmy po ciężkiej nocy (z Włodzimierzem Korczem – redakcja). Chyba czuwają nade mną anioły.
– Nad głosem również?
– W swoim czasie to były lekcje u znakomitej pani profesor itd. Pochwalę się, że pan Korcz stwierdził, iż teraz lepiej śpiewam niż 30 lat temu więc…
– Dzisiejsze piosenki „ogłupiają” czy czegoś uczą i pozostaną w pamięci?
– Różnie. Niestety jest ich bardzo dużo. Gdzieś w tych śmieciach na pewno jakieś ziarna można znaleźć. To, co się przebiło, to coś czego ja nie cenię. Tej sieczki i grafomani muzyczno-tekstowej. Ubolewam nad tym, że to niektórym ludziom wystarcza. To, co ja śpiewam, napisane jest przez wybitnych i znakomitych twórców. I to mi wystarcza….