Jak chce zamienić upadający zakład w kwitnące przedsiębiorstwo i co zrobi, żeby pasażerowie płacili za przejazd. O to i parę innych spraw Barbara Szeligowska zapytała nowego szefa MPK, Andrzeja Kosióra.-Został Pan przedstawiony jako osoba, która od wielu lat zajmuje się wyciąganiem z zapaści upadających przedsiębiorstw? Może Pan podać jakiś przykład?
-Tak, jestem bardzo zadowolony z restrukturyzacji, jaką udało się przeprowadzić w starej, jeszcze poniemieckiej fabryce porcelany elektrotechnicznej w Jedlinie Zdroju. Mimo ogłoszonej upadłości, produkcja została utrzymana, a zakład sprzedany w całości znanej firmie Siemens. Nadal funkcjonuje i daje pracę mieszkańcom Jedliny.
– Czy będzie można to samo powiedzieć za jakiś czas o MPK?
-Oczywiście, jestem o tym głęboko przekonany. To jest zakład publicznej użyteczności, nie może go nie być. Wałbrzych jest zbyt rozległy, żeby nie mieć własnej, sprawnej i efektywnej komunikacji miejskiej.
– Jaki obraz spółki pokazał się Panu po wstępnym zapoznaniu się z jej kondycją?
– Największy problem widzę w tym, że MPK nie może samo kreować swoich dochodów. Mam na myśli dystrybucję biletów, prowadzoną dotychczas przez Zarząd Dróg i Komunikacji. To się zmieni.
– Nie jest tajemnicą, że większość pasażerów jeździ autobusami w Wałbrzychu na gapę? Jak Pan zamierza z tym walczyć?
– Pamiętam, bo sam spędzałem szkolne lata w Wałbrzychu, tutaj też podjąłem pierwszą pracę, że MPK samo zajmowało się sprzedażą biletów, co w tamtym czasie pokrywało nawet 70 procent kosztów funkcjonowania. Firma sobie doskonale radziła. Teraz to jest ledwie 30 procent. Więc musimy ponownie zająć się biletami, co z pewnością poprawi rentowność spółki.
– Jakie były Pana pierwsze decyzje?
– Przeprowadzka. Opuszczamy budynek przy ul. Chrobrego i przenosimy się wszyscy na ul. Ludową, gdzie jest zajezdnia i stacja paliw. To powinno przynieść oszczędności i poprawić obieg informacji w firmie.
– MPK było bliskie sfinalizowania projektu unijnego na zakup nowych autobusów. Czy ten projekt nie jest zagrożony?
– Mamy czas do 18 lipca na dopięcie wszystkich formalności przed podpisaniem umowy. Musimy ten projekt zrealizować, bo uzyskał bardzo wysoką ocenę w Urzędzie Marszałkowskim, szkoda byłoby go stracić.
– Czy dotychczasowy prezes, Ireneusz Zarzecki pozostanie w firmie, miałby Pan dla niego jakieś stanowisko?
– Jeszcze z panem prezesem nie rozmawiałem, odpowiedzi na to pytanie udzielę po rozmowie z panem Zarzeckim.
Dziękuję za rozmowę.