Poza domem spędza około 200 dni w roku. Ciężką pracą uzyskał kwalifikację olimpijską i będzie reprezentował nasz kraj w Soczi. Rozmowa z Łukaszem Słoniną.
– Szczerze mówiąc też zaczynałem od piłki nożnej w klubie z Sokołowska (śmiech). Przyszedłem na biegi narciarskie w podstawówce. Później trenowałem obie dyscypliny jednocześnie. Tak na poważnie zacząłem trenować biegi kilka lat później w szkole mistrzostwa sportowego w Dusznikach, pod okiem trenerów Bolesława Hacusia i Romana Sokali.
– To w Dusznikach podjąłeś decyzje, że będziesz uprawiał biathlon, a nie biegi?
– Decyzję podjąłem wcześniej. Dokładniej, w trzeciej klasie gimnazjum jak jeździliśmy na obozy ze szkołą mistrzostwa sportowego. To właśnie wtedy zdecydowałem, że będę biathlonistą.
– W tym sezonie byłeś na uniwersjadzie gdzie zdobyłeś znakomite 8 miejsce dające kwalifikację na olimpiadę. Co wiesz o trasie w Soczi ?
– Biegałem na różnych trasach w całej Europie, lecz nie było mi jeszcze dane stratować w Soczi. O trasie wiem jedynie tyle, co opowiedzieli mi koledzy i koleżanki z kadry.
– Sport, który uprawiasz wymaga wiele wyrzeczeń. Ponad 200 dni w roku jesteś poza domem. Jak reaguje na to twoja rodzina ?
– Moja rodzina zawsze mnie wspierała. Oczywiście są również momenty kiedy idzie mi gorzej. Wówczas czuję najbardziej ich wsparcie. W takich momentach chcąc mnie zmobilizować mówią do mnie „idź do pracy".
– Wielu biatlonistów łączy sport ze służbą wojskową. Czy ty też masz zamiar zostać zawodowym żołnierzem?
– Fajnie by było, ale w tym wypadku nie wszystko zależy ode mnie. Na razie wszystkie kontrakty są pozajmowane. Zobaczymy, co będzie po Soczi.
– Wiele młodych osób rozpoczynających treningi marzy o tym, aby pojechać na igrzyska i zdobyć na nich złoty medal. Twoje jedno marzenie się już spełniło. Jedziesz na olimpiadę, jakie miejsce będzie dla ciebie sukcesem?
– Trzeba patrzeć realnie. Myślę, że przy najlepszym strzelaniu i biegu stać mnie na miejsce w czołowej 30.To będzie dla mnie duży sukces.