– Dalej uważa Pan, że wicepremier Grzegorz Schetyna chce się Pana pozbyć?. – Ja tak nie uważałem. – Przecież to sugerował Pan w wywiadach dla mediów. – Niczego nie sugerowałem. Odnosiłem się wyłącznie do dziennikarzy powołujących się na jakiegoś wysokiego funkcjonariusza z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie mówiłem, że musi to być wicepremier Grzegorz Schetyna. To może być zupełnie inna osoba.
– Koalicja Po-PSL przeżywa kryzys?
– Polityka to nie jest banalne zajęcie. Spotyka się w niej różne postawy. Agresywne, dokuczliwe. Nie oznacza to jednak, że trzeba z niej rezygnować. Wręcz przeciwnie, tym bardziej potrzebne jest ludzkie, normalne podejście. Nie musimy się rzucać od ściany do ściany. Są zarówno problemy, jaki i pozytywne efekty współpracy.
– Artykuły na temat powiązań Pana rodziny z OSP i Pana osobą to był polityczny atak?
– Ani ja, ani nikt z mojej rodziny, nie korzystał ze środków publicznych. Przedstawianie w mediach takich insynuacji jest daleko idącym nadużyciem.
– Będzie Pan teraz unikał rodziny?
– Nie zamierzam odcinać się od swoich znajomych, przyjaciół czy najbliższych. Byłoby to absurdalne. Jeżeli ulegalibyśmy takiej psychozie to rozdzielilibyśmy wszystkich na drobne. W straży pożarnej nie robi się interesów, biznesu. Strażacy jadą na akcję i nie pytają czy ktoś jest ubezpieczony. Ratują każdego człowieka. Nie patrzą na jego poglądy polityczne czy stan majątkowy.